Mój one-shot o Niallu, druga i pierwsza część XD Mam nadzieję, że się spodoba i skomentujecie XD
a jeśli chcecie trzecią to piszcie XDD
@Alice1SS
__________________________________________________________________
Cz. 1
Annabel to prześliczna dziewczyna, której wielkim marzeniem jest dojść do czegoś w życiu. Najodpowiedniejszą dla niej pracą okazała się praca tłumacza. Jest osobą językową, dzięki czemu szybko pojmuję języki. Zna wszystkie bardziej znane języki świata. Dzisiaj miała tłumaczyć wywiad dla polskiego radia. Przyjechała do studia z dużym wyprzedzeniem, wioząc ze sobą mnóstwo książek. Gdy się przyjrzało bliżej można było zauważyć, że są to słowniki. Weszła do środka, gdzie wiał lekki wiatr z klimatyzacji, przez co jej miętowa sukienka z wcięciem w talii rozwiała się, a blond włosy zasłoniły jej piękne szmaragdowe oczy. Co chwila z rąk wypadał jej jakiś przedmiot, tak i też było teraz, gdy chciała wejść do studia. Tylko tym razem nie musiała poradzić sobie z tym sama, jej lekko opalone palce spotkały się z rękoma blondyna, który się pochylał po tą samą rzecz - słownik. Wykrzywiła usta w promiennym uśmiechu i podziękowała. Nic dziwnego, że dziewczyna jest nadal nie śmiała, w końcy tak ogromny sukces osiągnęła w bardzo młodym wieku - zaledwie osiemnastu lat. Weszła do przestronnego pomieszczenie pełnego różnych urządzeń i krzeseł dla widowni. W każdym koncie stały rośliny, a na środku sali był wielki stół z krzesłami ułożonymi w kształcie półkola. Dziewczyna była pod wrażeniem ciepła, które zostało wywołane beżowymi ścianami, pooblepianymi różnymi dziełami sztuki oraz zdjęciami z podobiznami gwiazd. Można było zauważyć, że każde zdjęcie jest podpisane. Najprawdopodobniej przez przedstawioną gwiazdę. Pozostawiła swoje rzeczy przy krześle ze swoim imieniem i nazwiskiem. Przeszła przez pokój pachnący przepięknym zapachem - kawą oraz ciastem. Przeglądała wszystkie zdjęcia gwiazd, oglądała obrazy oraz różne dzieła sztuki. Nie wygląda to jak studio, a raczej pokój zamożnej rodziny - pomyślała.- Nikogo jeszcze nie ma - spytał chłopak z kręconymi włosami. Miał na sobie białą, trochę spraną koszulkę, sprane levisy oraz białe conversy przed kostkę. Blondynka tylko zaprzeczyła jednym ruchem głowy i wróciła do swojego podziwiania sztuki. W pewnym momencie do pokoju wbiegło czterech chłopców mniej więcej w jej wieku. Jeden z czarnymi włosami i grzywą z blond lokiem miał na sobie dżinsową kurtkę, białą koszulę oraz zwykłe dżinsy i adidasy. Drugi zaś ,brunet, miał na sobie koszulkę w czarno białe paski, sprane mustangi oraz czarne vansy. Ścięty na "jeża" miał na sobie koszulkę dobrze opinającą jego klatkę piersiową, całą białą z niebieskimi rękawami 3/4. Dżinsy zwykłe proste, a co do butów conversy, podobnie co u loczka, białe, krótkie conversy. Ostatni to chłopak, który pomógł jej podnieść książki. Blondyn o zniewalająco niebieskich oczach miał na sobie białą koszulkę z kwadratowym dekoltem, czarne, proste spodnie oraz białe adidasy za kostkę. Dało się wyczuć, targające pokojem, emocje. Każdy chłopak na sali zadawał sobie jedno i to samo pytanie, jak ma na imię tajemnicza, piękna nieznajoma. Bella przeszła przez pokój i po kolei przedstawiła się każdemu, a ci uczynili to samo. Jak się okazało chłopak w lokach ma na imię Harry, z postawionymi włosami - Zayn, mocno umięśniony - Liam, w koszulce w paski - Louis. Chłopak, którym od samego początku najbardziej zaintrygował blondynkę ma na imię Niall. Spodobało jej się to, takie inne od reszty pomyślała. Uśmiechnęła się do nich i w tym momencie wszedł do sali kamerzysta, dźwiękowiec i reszta ekipy, żeby ustawić wszystko do wywiadu. Cały czar w jednej chwili prysł, wszyscy młodzi skierowali się do swoich miejsc i zaczęło się. Bella miała dzisiaj dość dużo do tłumaczenia, widownia nie była mała, od małych dziewczynek, po dorosłe kobiety, które zadawały pytania. Przydarzyło się też zauważyć jakiegoś przedstawiciela płci męskiej, ale było ich raczej mało. Po skończonym wywiadzie każda osoba zaczęła się zbierać. Blondynka spakowała jak najwięcej rzeczy do torby, przebrała buty na brązowe baleriny i wyszła z budynku. Na podwórzy ciepły wiatr otulał jej nagie, opalone ramiona. Przed wejściem rozciągały się najróżniejsze odmiany krzewów, kwiatów oraz drzew. Postanowiła przejść parkiem w stronę jej mieszkania. Zaczęła schodzić po schodach, ale uniemożliwił jej to dość mocny chwyt za ramię. Odwróciła się i ujrzała uśmiechającego się blondyna. Spoglądał na nią swoimi błękitnymi oczami i spytał.- Annabel wiem, że dopiero mnie poznałaś i jestem dla ciebie nieznajomym, ale może dałabyś mi swój numer? Umówilibyśmy się kiedyś? - Dziewczyna stała jak postać woskowa, aż w końcu się ocknęła.- Oczywiście - podała cyfry. Pożegnała się delikatnym pocałunkiem w polik i odeszła.
- Tak Niall, jeśli oczywiście tylko zechcesz... - Tłumaczka, nie była pewna do czego to zmierza, ale jednego była pewna, że nie wierzy w to co się przed chwilą stało. Niall James Horan, idol nastolatek, członek One Direction, zespołu, który ma za sobą dwa albumy, wygraną nagrodę VMA BRIT oraz wiele innych, chciał, by z nim chodziła. Dla takiej szarej myszki, był to wielki krok. Ledwo co się oswoiła z myślą, że została rozpoznawalna bardzo dobrze w swoim fachu, ale to... nie dało się tego opisać. Była wniebowzięta, że coś takiego się jej przytrafiło.
cz. 2
Dzisiaj miał być wielki dzień dla Annabell, po tym jak przetłumaczyła wywiad ze znanym zespołem One Direction, blondyn - Niall, co wieczór sms-ował z blondynką. Jej natomiast to nie przezkadzało, w końcu kto by nie chciał, by chłopak, przystojny chłopak, zainteresował się dziewczyną, która miała niskie mniemanie o swojej osobie. Po dwóch tygodniach spotkali się w kawiarni. Dziewczyna ubrana w białą zwiewną sukienkę, brązowe baleriny i w biżuterię weszła do środka. Po chwili dostrzegła chłopaka siedzącego samotnie w rogu restauracji Niall pomyślała. Był ubrany w dżinsowe spodnie do kolana, czarne krótkie conversy oraz Niebieską koszulkę z nadrukiem. Dziewczyna niepewnym krokiem podeszła do chłopaka, bała się, że w pewnym momencie Niall uzna, że nie jest warta jego wolnego czasy i tylko marnuje czas. Wyjdzie nawet bez głupiego muszę coś załatwić.
- Cześć - powiedziała lekko się czerwieniąc.
- Część, proszę siadaj - powiedział wstając by odsunąć krzesło blondynce. W pierwszych chwilach nie wiedzieli jak mają zacząć rozmowę, obydwoje lekko zawstydzeni tym drugim. Dziewczyna patrząc na chłopaka zapominała jak się składa słowa, zdania. Nigdy nie widziała nikogo tak pięknego, zabawnego i interesującego. Chłopaka onieśmieliła jej niesamowita uroda. Blond włosy okalały lekko opaloną twarz z delikatnymi rysami, szmaragdowe oczy przyciągały uwagę i hipnotyzowały chłopaka. Był gotów nie jeść, nie pić, przestać śpiewać tylko po to, by móc widzieć je codziennie rano. Obydwoje przeżywali to równie mocno, gdyż nigdy nie czuli takich mocnych uczuć względem drugiej osoby, czy się zakochałem? cały czas pytał się w myślach farbowany blondyn. To samo pytanie zadawała sobie w kółko Bella. Żadne z nich nie powiedziało, jeszcze tego głośno, ale wiedzieli, że na pewno będą dla siebie bliscy. Po skończonej kawie, ruszyli spacerkiem do parku. Słońce już zachodziło i powoli stawało się zimno, ale im to nie przeszkadzało, woleli swoje towarzystwo, niż odczuwać bolesną rozłonkę. Dziewczyna zaczęła odczuwać lekkie zimno, lecz próbowała o tym nie myśleć po co? pomyślała żebym opóściła Nialla? Nigdy. Jednak wiecznie nie udało jej się tego ukrywać, chłopak w końcu to zauważył. Gdy usiedli na polanie objął ją ramieniem i lekko rękę przesuwał w górę i w dół, by ocieplić blondynkę. W pewnym momencie obydwoje postanowili coś do siebie powiedzieć, co spowodowało stuknięcie się głowami, zaczęli się śmiać z samych siebie, nie starczało im powietrza i położyli się na trawie.
- Wiesz co Niall? - spytała się dziewczyna, gdy zobaczyła jak Niall kręci przecząco głową kontynuowała - Od dawna nie spędziłam tak miło dnia, dziękuję ci za to.
- Nie ma sprawy, ale wiesz, mogę ci szybko go popsuć - powiedział. Blondynka stwierdziła, że jej obawy się sprawdziły. Chłopak uważał ja za nudną i postanowił ją opóścić. Lecz ta nie wiedziała co w zanadrzu ma farbowany blondyn. Lekko się podniósł i usiadł okratkiem na dziewczynie. Nie wiedział co nim kieruje, to było tak jakby jakaś niewidzialna siła pchała go to rzeczy, których by normalnie nie zrobił.
- Nie, Nie i jeszcze raz NIE! - ale było już za późno, Niall zaczął gilgotać Belle. - Proszę, przestań zrobię wszysto tylko PRZESTAŃ! - dziewczyna nie wiedziała na co się piszę, ale chłopak zamiast powiedzieć, jej to co zamierzał, lekko się schylił i... lekko ją pocałował. To było coś magicznego, coś czego obydwoje pragnęli. Początkowo Annabell nie wiedziała co się dzieję, lecz po chwili odwzajemniła pocałunek.
- Przepraszam - Powiedział Niall - Na prawdę mi przykro nie chciałem, może ... - Bella przerwała mu wywód kolejnym pocałunkiem. Niall, nie wiedział, że dziewczyna choć w pewnym stopniu może odczuwać to samo co on. Ich usta pasowały do siebie idealnie. - Dobra czegoś nie rozumiem - powiedział, gdy się od siebie odsunęli, by zaczerpnąć powietrza po gorącym pocałunku - ty mnie lubisz? Ale nie tak jak przyjaciela tylko...
- Tak lubię cię Niall, nawet sama nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo. - Przerwała mu. Ostatnie słowo wypowiedziała patrząc na jego usta.
- Czy to znaczy...?
- Jak mógłbym nie chcieć? Jesteś najpięknięjszą, najzabawniejszą, najinteligentniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem - na samym końcu złożył jej gorący pocałunek na ustach.
- Powiedzmy, że ci wierzę - zaśmiała się - a teraz może chciał być ze mnie zejść grubasie? - Zaśmiali się obydwoje na słowa dziewczyny. Gdy chłopak wstał i pomógł dziewczynie ruszyli w kierunku mieszkania chłopaka, by mogła lepiej poznać jego przyjaciół. Resztę dnia i nocy spędzili w swoim towarzystwie, a także osób trzecich.
poniedziałek, 10 grudnia 2012
niedziela, 16 września 2012
Rozdział 1
Muzyka do rozdziału... <klik>
- Dobra śpieszcie się bo zaraz się spóźnicie do szkoły - szybko popędzałam moją szanowną gromadkę. A więc tak, może zacznę. Nazywam się Anabell, lecz wszyscy mówią mi bella. Jestem dość ciemną blondynką o głębokich zielonych oczach. Jak na swój wiek i dwójkę dzieci jestem dość szczupłą kobietą. Może najpierw opowiem wam co się zdarzyło parę lat temu, żebyście mogli zrozumieć moje położenie.
20 sierpnia 2012
Dzisiaj w końcu miałam go znów zobaczyć. Przyleciał z rocznej trasy. Oczywiście widziałam go parę razy, gdy miał czas wolny. Ale teraz będę miała go cały czas dla siebie, tylko dla siebie. Szybko się przebrałam w dżinsy rurki, miętową koszulę bez rękawów, na to beżowy sweter i tego samego koloru vansy. Za kilka dni mam osiemnaste urodziny. Postanowiłam z nim TO zrobić. Wiem, że to poważny krok w związku. Ale czuję, że obydwoje jesteśmy na niego gotowi. Pojechałam na lotnisko i stanęłam razem z resztą dziewczyn chłopaków - Danielle, Eleanor, Perrie i Arią. Wiem, że dla fanek chłopców to trudne, że wszyscy są zajęci. Ale my się kochamy. Ja mam tu ciężko. Rodziców zostawiłam w małej wiosce we Francji, a resztę rodziny mam we Włoszech. Może i jesteśmy daleko od siebie, ale co sobotę całą rodziną siadamy przed komputerem i rozmawiamy ze sobą na skypie. Po za tym są jeszcze święta. Zawsze na zimę jeżdżę do Włoszech. Za to na lato do Francji. Razem z rodzicami mamy własną winnice. W końcu zobaczyłam jego. Jeszcze wyprzystojniał od ostatniego razu jak się widzieliśmy. Jego kręcone włosy może trochę oklapły, ale trudno. Już z daleka było widać iskierki w jego oczach. Szybko do niego podbiegłam i pocałowałam bardzo mocno i namiętnie. Jestem trochę od niego niższa, ale ta różnica nie wynosi za wiele. Może dlatego zostałam modelką? Tak jestem nią. Czułam miliardy motyli w moim brzuchu. Nie da się ukryć, przyjemne uczycie.
- Cześć - powiedzieliśmy razem po powitalnym pocałunku. Trzymając się za ręce i cały czas rozmawiając udaliśmy się do taksówki. Reszta jeszcze została robiąc to co my przed chwilą. Całą drogę byliśmy przytuleni do siebie. Właśnie dlatego byłam pewna następnego kroku. Zawsze okazywał mi troskę i uczucie. Pomimo, że często kończyliśmy w sytuacjach dwuznacznych, nigdy się nie narzucał. Jak powiedziałam STOP przestawał. Całował mnie w czoło i powiedział - poczekamy. Wróciliśmy do domu... naszego wspólnego. Od jakiegoś roku mieszkamy razem, a jesteśmy parą od półtorej. Kolejne udowodnienie, że mnie kocha. W końcu tyle czasu ze sobą wytrzymaliśmy. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Jest to dość duże pomieszczenie. Utrzymane w jasnych barwach, beżowe ściany, podłoga z ciemnego drewna, skurzane sofy przy jednej ze ścian w kwadratowym pokoju. Przy oknach rośliny dodające uroku pomieszczeniu. Na ścianach różne obrazy olejne. Między innymi nasze. Na białych komodach pełno naszych wspólnych zdjęć, tak samo naszych rodzin u z różnych sesji. Włączyliśmy jakiś film Disneya. To była taka nasza mała tradycja. Zawsze woleliśmy takie filmy od horrorów czy dramatów. Można się z nich wiele nauczyć, a także pośmiać. Tak spędziliśmy resztę wieczoru. Wtuleni w siebie, przed telewizorem.
Wtedy żyło się tak błogo. Bez żadnych zmartwień. Kroiłam pomidora do kanapki, a z oczu ciekły mi łzy. Byliśmy szczęśliwi, ale on wszystko musiał zepsuć. Myśleliśmy jakie nadać imiona naszym dzieciom. Jak będziemy się starzeć. Co będziemy robić w przyszłości, gdy skończymy nasze kariery. Ale wracając.
25 sierpnia 2012
Zabawa trwała już w najlepsze. Wszyscy się genialnie bawili, a ja tylko siedziałam. Oczywiście żartuje. Cały czas tańczę z Harrym. Słodziak. Chciałam sama urządzić całe przyjęcie, ale on oczywiście mi nie pozwolił, twierdząc, że skoro są to moje urodziny muszę mieć niespodziankę, taką samą jak mu zrobiłam. Śmieję się tylko jak o tym pomyślę. Wkręciłam w to wszystkich. Udawaliśmy, że zapomnieliśmy. Kiedy już zdenerwowany wyszedł z naszego domu, szybko zadzwoniłam po resztę. Uwinęliśmy się dość sprawnie i po dwóch godzinach przyjęcie było gotowe. Żałujcie, że nie widzieliście jego miny. Był pewien, że nie pamiętamy o jego osiemnastce, więc wrócił po kasę i miał się udać do baru. Ale się ucieszył jak mała dzidzia kiedy pokazałam mu mój prezent. Mała kotka moich rodziców. Zawsze mu się podobała. Dlatego właśnie poleciałam do nich, wzięłam ją i podziękowałam. Oczywiście dodatkowo trzeba było płacić za przelot zwierzaka, ale zrobiłabym wszystko, żeby mój książę był radosny. Po ostatnim kawałku wszyscy się rozeszli do swoich domów. Gdy tylko dotarliśmy do naszego powiedziałam mu na ucho dzisiaj. Zrozumiał mnie. Zaczęliśmy się zachłannie całować. Co róż w całym domu zostawały nasze ubrania. Dotarliśmy w końcu do naszej czerwonej sypialni. Po środku łóżko z kapą nie było długo takie ładne. Biała podłoga z marmuru i dywan na niej nie były "czyste". Z brązowego drewna komoda miała naszą bieliznę. Zaczęliśmy się jeszcze namiętniej całować. Jeśli to w ogóle możliwe. Już byliśmy całkiem nadzy. Chłopak pieścił moje... wszystko. Smyrając mnie gdzie nie gdzie. Co chwila się całowaliśmy. W końcu się we mnie wbił. Najpierw jego ruchy były dość delikatne, gdyż wiedział, że jestem dziewicą. Ale z czasem stawały się coraz mocniejsze. Dosłownie sekundę przed wielkim finałem wyszedł ze mnie. Teraz ja przejęłam inicjatywę. Skoro on się tak natrudził, ja chyba tez powinnam. Zaczęłam go całować w szyję delikatnie ssając skórę. Co róż ocierałam się o jego penisa. Nie wiem czy to możliwe, ale podniecił się jeszcze bardziej. Pocałunkami schodziłam jeszcze niżej. Aż w końcu wzięłam sobie jego członka do buzi i zaczęłam lizać i robić różne rzeczy. Nawet nie wiem skąd wiedziałam co robić. To było instynktowne. Po skończonym stosunku wyznaliśmy sobie miłość, przykryliśmy narzutą i wtuleni w nasze rozgrzane, nagie ciała zasnęliśmy.
Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego seksu. Obydwoje strasznie mało wypiliśmy. Wiedziałam, że był świadomy tego co się stało minionej nocy. Rade obudził mnie subtelnym pocałunkiem, stawiając pod nos niedawno zrobione naleśniki, ale oczywiście musiał wszystko zepsuć, tym jednym czynem, tym jednym zdaniem. Przez które chciałam popełnić samobójstwo. Miałam szczęście, że akurat przez tez most. W tedy w nocy. Mathew przechodził. Od razu rzuciły mi się w oczy jego piękne oczy. Niebieskie jak ocean z lotu ptaka. Szybko do mnie podbiegł. Powiedział, " jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał. Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać. Kim by chciały być". Jego słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Wy nadal nie wiecie jak to było. To może więcej nie będę zdradzać.
10 września 2012
Jak co dzień wracałam z sesji ok. godziny siedemnastej. Wszyscy się śpieszyli do domów, na kolację, rodziny, lub ukochanej osoby. Pomimo, że kocham Harrego lubię chodzić tym parkiem i rozmyślać. Tak to robiłam i tym razem. Przechodziłam obok wielu kochających się par, wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Obok dzieci, które jeszcze się nie zamartwiały przyszłością. Obok nastoletnich grup, które myślały, że są najlepsze na świecie. Usiadłam na polanie przy ścieżce i rozmyślałam. Odchyliłam głowę w tył zamykając oczy i dając promieniom dobry dostęp do mojej twarzy. Zaczęło się robić zimno, więc postanowiłam wracać. Przyglądałam się znów tym samym twarzom. w pewnym momencie zobaczyłam nowych ludzi. Nigdy wcześniej ich to nie było. Na chwilę się od siebie odwrócili, a ja ujrzałam znajomą twarz - nie wierzę, to na pewno nie on - przemknęło mi przez myśl. Szybko podbiegłam do nich próbując powstrzymać nasilającą się falę łez.
- Ty parszywy skurwysynie! - wykrzyknęłam tak głośno, że chyba wszyscy obecni w parku usłyszeli. A możliwe, że nawet w całym Londynie. Uśmiechną się cynicznie. Wręcz chamsko.
- Ty na serio myślałaś, że ktoś taki jak ja wytrzymałby z jedną dziewczyną tak długo? Cóż było fajnie. Kochaliśmy się. Właśnie k o c h a l i ś m y się, a nie kochamy. Zrozum. Tego konia nie da się tako łatwo osiedlić. A teraz pozwól, że dokończę to co nam przerwałaś. - Skończył. Już chciał znów całować tą sukę, ale nie pozwoliłam na to. Parę lat uczenia się kick-boxingu w końcu się opłaciło. Walnęłam go z całej siły. I odeszłam. Wróciłam do naszego wspólnego mieszkania. Było ono najlepsze na świecie. Nie wspominałam o tym, ale to nie był tylko mój chłopak. To był mój... narzeczony. Od jakoś pół roku. Nie śpieszyliśmy się ze ślubem. Zaśmiałam się pod nosem. Kochaliśmy się. Woleliśmy trochę zaczekać. A ja głupia myślałam, że chodzi o to, żeby się nie śpieszyć. Po prostu zaręczyny nie są tak poważne jak ślub. Nadal mógł wabić laski i mówić, że niedługo ze mną zerwie. Spakowałam wszystkie pudła wszystkie swoje rzeczy. Wcisnęłam je do mojego auta. Jest ono strasznie wielkie, więc zmieściłam tam wszystko. Teraz zauważyłam, że po moich policzkach spływa wodospad łez. Nie miałam zamiaru się więcej zadręczać. Postanowiłam raz na zawsze skończyć ze swoim życiem. Pojechałam w stronę mostu Tower Bridge. Wiem, ale to oryginalne, ale tylko to mi przynosił mój umysł. Była już noc. Jakoś pierwsza w nocy. Dość długo mi zeszło. Stanęłam autem na jakimś pobliskim parkingu. Już chciałam skończyć na zawsze ze swoim życiem, kiedy usłyszałam wołanie. Odwróciłam się myśląc, że to może mój ukochany woła. Że się pomylił i z całej swojej mocy przeprasza. Zachwiałam się, ale chłopak, na oko w moim wieku, chwycił mnie przytulił dom siebie i szepną: jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał? Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać? Kim by chciały być?
Chłopak o nieziemskich oczach zwrócił na siebie moją uwagę. Wstaliśmy, ponieważ wcześniej klęczeliśmy, i zaprowadził mnie w stronę parkingu. Wskazałam mu mój samochód i zawiózł mnie, najprawdopodobniej, do swojego mieszkania. Tam dał mi jakąś swoją koszulkę i pokazał gdzie będę spała. W brew pozorom szybko zasnęłam.
Obudziłam się i nie wiedziałam gdzie jestem. Wszystko sobie przypomniałam. Mimo moich starań łzy poleciały mi po policzkach. Akurat kiedy chłopak wszedł do środka. Przyniósł mi śniadanie, usiadł koło mnie i znów zaczął pocieszać. Podziękowałam za gościnę. Już chciałam się zbierać, lecz on mi nie pozwolił. Po prostu powiedział nie i kazał usiąść.
- Nie pozwolę ci odejść w tym stanie. Nie po to całą noc się zamartwiałem, co się stało, że taka piękna dziewczyna chciała popełnić samobójstwo - klęknął przede mną - może zechcesz mi powiedzieć?
I nie wiem czemu, ale to zrobiłam. Łzy się ze mnie lały jak z procy. Chłopak usiadł przy mnie i po prostu mnie przytulił.
- Dzię...dzię...dziękuje. Ale nawet... nie wiem... jak masz na imię - powiedziałam przez szloch.
- Mathew, ale wszyscy mówią na mnie Matt, a ty ślicznotko?
- Anabell, ale przyjaciele mówią na mnie Bella. - zaczęliśmy naszą konserwacje. Szybko nam to zleciało. W pewnym momencie mnie zemdliło. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chłopak trzymał moje włosy. Po skończeniu przemyłam buzię wodą i z przerażeniem spojrzałam na Matta.
- To na pewno jakieś zatrucie. - powiedziałam szybko i uciekłam do pokoju, który wcześniej wskazał mi... można powiedzieć przyjaciel. Zrobił dla mnie tak dużo w tak krótkim czasie. Padłam na łóżko i zasnęłam.
Gdy światło zaświeciło od razu poczułam mdłości i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Szatyn stał przy drzwiach i oznajmił mi, że dzisiaj jedziemy do szpitala. Jak się później okazało... jestem w ciąży.
Cała roztrzęsiona razem z przyjacielem ruszyliśmy do jego domu.
Po tych jakże dziewięciu miesiącach urodził mi się synek. Był strasznie podobny do Harrego, ale może nie tak do końca z matki też coś ma. Razem z Mattem jesteśmy parą. Wszyscy wiedzą, że ja z Harrym to już przeszłość. Moja matka nie była zbytnio zapalona do tego pomysłu. Razem z moim teraźniejszym chłopakiem udaliśmy się do Francji w szóstym miesiącu ciąży. Była strasznie szczęśliwa, że będzie miała wnuka. Jak się okazało Mathew też jest francuzem. Dlatego wszyscy bez problemu się dogadaliśmy. To znaczy, ja jestem w połowie francuską, a w połowie włoszką, ale trudno.
Przypominam sobie te wszystkie chwile. Kiedy, teraz, mój mąż wyznał, że się we mnie zakochał. To było cudowne. Po roku naszej znajomości postanowiliśmy się pobrać i przedstawiać mojego synka Dylana jako też jego. Oczywiście nasze dzieci, a szczególnie jedno się musiało dowiedzieć. Ale nigdy nie wyjawiłam kto jest prawdziwym ojcem. Zgodził się ze mną. Kocha mnie i stwierdził, że ten kto mnie tak porzucił nie m prawa chodzić po tej ziemi. Moi rodzice jedynie wiedzą kto jest prawdziwym ojcem. Reszcie rodziny nie miałam zamiaru mówić. Gdy nasz synek miał już roczek, urodziła nam się prześliczna córeczka. Teraz mam dwadzieścia trzy lata i dwójkę wspaniałych dzieci. Oraz męża, którego kocham nad życie. Spakowałam wszystko do pracy. Chciałam już wychodzić, zabrałam klucze, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Właśnie obok mnie stał...
- Cześć.
___________________________________________________________________
Podobało się?
- Dobra śpieszcie się bo zaraz się spóźnicie do szkoły - szybko popędzałam moją szanowną gromadkę. A więc tak, może zacznę. Nazywam się Anabell, lecz wszyscy mówią mi bella. Jestem dość ciemną blondynką o głębokich zielonych oczach. Jak na swój wiek i dwójkę dzieci jestem dość szczupłą kobietą. Może najpierw opowiem wam co się zdarzyło parę lat temu, żebyście mogli zrozumieć moje położenie.
20 sierpnia 2012
Dzisiaj w końcu miałam go znów zobaczyć. Przyleciał z rocznej trasy. Oczywiście widziałam go parę razy, gdy miał czas wolny. Ale teraz będę miała go cały czas dla siebie, tylko dla siebie. Szybko się przebrałam w dżinsy rurki, miętową koszulę bez rękawów, na to beżowy sweter i tego samego koloru vansy. Za kilka dni mam osiemnaste urodziny. Postanowiłam z nim TO zrobić. Wiem, że to poważny krok w związku. Ale czuję, że obydwoje jesteśmy na niego gotowi. Pojechałam na lotnisko i stanęłam razem z resztą dziewczyn chłopaków - Danielle, Eleanor, Perrie i Arią. Wiem, że dla fanek chłopców to trudne, że wszyscy są zajęci. Ale my się kochamy. Ja mam tu ciężko. Rodziców zostawiłam w małej wiosce we Francji, a resztę rodziny mam we Włoszech. Może i jesteśmy daleko od siebie, ale co sobotę całą rodziną siadamy przed komputerem i rozmawiamy ze sobą na skypie. Po za tym są jeszcze święta. Zawsze na zimę jeżdżę do Włoszech. Za to na lato do Francji. Razem z rodzicami mamy własną winnice. W końcu zobaczyłam jego. Jeszcze wyprzystojniał od ostatniego razu jak się widzieliśmy. Jego kręcone włosy może trochę oklapły, ale trudno. Już z daleka było widać iskierki w jego oczach. Szybko do niego podbiegłam i pocałowałam bardzo mocno i namiętnie. Jestem trochę od niego niższa, ale ta różnica nie wynosi za wiele. Może dlatego zostałam modelką? Tak jestem nią. Czułam miliardy motyli w moim brzuchu. Nie da się ukryć, przyjemne uczycie.
- Cześć - powiedzieliśmy razem po powitalnym pocałunku. Trzymając się za ręce i cały czas rozmawiając udaliśmy się do taksówki. Reszta jeszcze została robiąc to co my przed chwilą. Całą drogę byliśmy przytuleni do siebie. Właśnie dlatego byłam pewna następnego kroku. Zawsze okazywał mi troskę i uczucie. Pomimo, że często kończyliśmy w sytuacjach dwuznacznych, nigdy się nie narzucał. Jak powiedziałam STOP przestawał. Całował mnie w czoło i powiedział - poczekamy. Wróciliśmy do domu... naszego wspólnego. Od jakiegoś roku mieszkamy razem, a jesteśmy parą od półtorej. Kolejne udowodnienie, że mnie kocha. W końcu tyle czasu ze sobą wytrzymaliśmy. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Jest to dość duże pomieszczenie. Utrzymane w jasnych barwach, beżowe ściany, podłoga z ciemnego drewna, skurzane sofy przy jednej ze ścian w kwadratowym pokoju. Przy oknach rośliny dodające uroku pomieszczeniu. Na ścianach różne obrazy olejne. Między innymi nasze. Na białych komodach pełno naszych wspólnych zdjęć, tak samo naszych rodzin u z różnych sesji. Włączyliśmy jakiś film Disneya. To była taka nasza mała tradycja. Zawsze woleliśmy takie filmy od horrorów czy dramatów. Można się z nich wiele nauczyć, a także pośmiać. Tak spędziliśmy resztę wieczoru. Wtuleni w siebie, przed telewizorem.
Wtedy żyło się tak błogo. Bez żadnych zmartwień. Kroiłam pomidora do kanapki, a z oczu ciekły mi łzy. Byliśmy szczęśliwi, ale on wszystko musiał zepsuć. Myśleliśmy jakie nadać imiona naszym dzieciom. Jak będziemy się starzeć. Co będziemy robić w przyszłości, gdy skończymy nasze kariery. Ale wracając.
25 sierpnia 2012
Zabawa trwała już w najlepsze. Wszyscy się genialnie bawili, a ja tylko siedziałam. Oczywiście żartuje. Cały czas tańczę z Harrym. Słodziak. Chciałam sama urządzić całe przyjęcie, ale on oczywiście mi nie pozwolił, twierdząc, że skoro są to moje urodziny muszę mieć niespodziankę, taką samą jak mu zrobiłam. Śmieję się tylko jak o tym pomyślę. Wkręciłam w to wszystkich. Udawaliśmy, że zapomnieliśmy. Kiedy już zdenerwowany wyszedł z naszego domu, szybko zadzwoniłam po resztę. Uwinęliśmy się dość sprawnie i po dwóch godzinach przyjęcie było gotowe. Żałujcie, że nie widzieliście jego miny. Był pewien, że nie pamiętamy o jego osiemnastce, więc wrócił po kasę i miał się udać do baru. Ale się ucieszył jak mała dzidzia kiedy pokazałam mu mój prezent. Mała kotka moich rodziców. Zawsze mu się podobała. Dlatego właśnie poleciałam do nich, wzięłam ją i podziękowałam. Oczywiście dodatkowo trzeba było płacić za przelot zwierzaka, ale zrobiłabym wszystko, żeby mój książę był radosny. Po ostatnim kawałku wszyscy się rozeszli do swoich domów. Gdy tylko dotarliśmy do naszego powiedziałam mu na ucho dzisiaj. Zrozumiał mnie. Zaczęliśmy się zachłannie całować. Co róż w całym domu zostawały nasze ubrania. Dotarliśmy w końcu do naszej czerwonej sypialni. Po środku łóżko z kapą nie było długo takie ładne. Biała podłoga z marmuru i dywan na niej nie były "czyste". Z brązowego drewna komoda miała naszą bieliznę. Zaczęliśmy się jeszcze namiętniej całować. Jeśli to w ogóle możliwe. Już byliśmy całkiem nadzy. Chłopak pieścił moje... wszystko. Smyrając mnie gdzie nie gdzie. Co chwila się całowaliśmy. W końcu się we mnie wbił. Najpierw jego ruchy były dość delikatne, gdyż wiedział, że jestem dziewicą. Ale z czasem stawały się coraz mocniejsze. Dosłownie sekundę przed wielkim finałem wyszedł ze mnie. Teraz ja przejęłam inicjatywę. Skoro on się tak natrudził, ja chyba tez powinnam. Zaczęłam go całować w szyję delikatnie ssając skórę. Co róż ocierałam się o jego penisa. Nie wiem czy to możliwe, ale podniecił się jeszcze bardziej. Pocałunkami schodziłam jeszcze niżej. Aż w końcu wzięłam sobie jego członka do buzi i zaczęłam lizać i robić różne rzeczy. Nawet nie wiem skąd wiedziałam co robić. To było instynktowne. Po skończonym stosunku wyznaliśmy sobie miłość, przykryliśmy narzutą i wtuleni w nasze rozgrzane, nagie ciała zasnęliśmy.
Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego seksu. Obydwoje strasznie mało wypiliśmy. Wiedziałam, że był świadomy tego co się stało minionej nocy. Rade obudził mnie subtelnym pocałunkiem, stawiając pod nos niedawno zrobione naleśniki, ale oczywiście musiał wszystko zepsuć, tym jednym czynem, tym jednym zdaniem. Przez które chciałam popełnić samobójstwo. Miałam szczęście, że akurat przez tez most. W tedy w nocy. Mathew przechodził. Od razu rzuciły mi się w oczy jego piękne oczy. Niebieskie jak ocean z lotu ptaka. Szybko do mnie podbiegł. Powiedział, " jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał. Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać. Kim by chciały być". Jego słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Wy nadal nie wiecie jak to było. To może więcej nie będę zdradzać.
10 września 2012
Jak co dzień wracałam z sesji ok. godziny siedemnastej. Wszyscy się śpieszyli do domów, na kolację, rodziny, lub ukochanej osoby. Pomimo, że kocham Harrego lubię chodzić tym parkiem i rozmyślać. Tak to robiłam i tym razem. Przechodziłam obok wielu kochających się par, wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Obok dzieci, które jeszcze się nie zamartwiały przyszłością. Obok nastoletnich grup, które myślały, że są najlepsze na świecie. Usiadłam na polanie przy ścieżce i rozmyślałam. Odchyliłam głowę w tył zamykając oczy i dając promieniom dobry dostęp do mojej twarzy. Zaczęło się robić zimno, więc postanowiłam wracać. Przyglądałam się znów tym samym twarzom. w pewnym momencie zobaczyłam nowych ludzi. Nigdy wcześniej ich to nie było. Na chwilę się od siebie odwrócili, a ja ujrzałam znajomą twarz - nie wierzę, to na pewno nie on - przemknęło mi przez myśl. Szybko podbiegłam do nich próbując powstrzymać nasilającą się falę łez.
- Ty parszywy skurwysynie! - wykrzyknęłam tak głośno, że chyba wszyscy obecni w parku usłyszeli. A możliwe, że nawet w całym Londynie. Uśmiechną się cynicznie. Wręcz chamsko.
- Ty na serio myślałaś, że ktoś taki jak ja wytrzymałby z jedną dziewczyną tak długo? Cóż było fajnie. Kochaliśmy się. Właśnie k o c h a l i ś m y się, a nie kochamy. Zrozum. Tego konia nie da się tako łatwo osiedlić. A teraz pozwól, że dokończę to co nam przerwałaś. - Skończył. Już chciał znów całować tą sukę, ale nie pozwoliłam na to. Parę lat uczenia się kick-boxingu w końcu się opłaciło. Walnęłam go z całej siły. I odeszłam. Wróciłam do naszego wspólnego mieszkania. Było ono najlepsze na świecie. Nie wspominałam o tym, ale to nie był tylko mój chłopak. To był mój... narzeczony. Od jakoś pół roku. Nie śpieszyliśmy się ze ślubem. Zaśmiałam się pod nosem. Kochaliśmy się. Woleliśmy trochę zaczekać. A ja głupia myślałam, że chodzi o to, żeby się nie śpieszyć. Po prostu zaręczyny nie są tak poważne jak ślub. Nadal mógł wabić laski i mówić, że niedługo ze mną zerwie. Spakowałam wszystkie pudła wszystkie swoje rzeczy. Wcisnęłam je do mojego auta. Jest ono strasznie wielkie, więc zmieściłam tam wszystko. Teraz zauważyłam, że po moich policzkach spływa wodospad łez. Nie miałam zamiaru się więcej zadręczać. Postanowiłam raz na zawsze skończyć ze swoim życiem. Pojechałam w stronę mostu Tower Bridge. Wiem, ale to oryginalne, ale tylko to mi przynosił mój umysł. Była już noc. Jakoś pierwsza w nocy. Dość długo mi zeszło. Stanęłam autem na jakimś pobliskim parkingu. Już chciałam skończyć na zawsze ze swoim życiem, kiedy usłyszałam wołanie. Odwróciłam się myśląc, że to może mój ukochany woła. Że się pomylił i z całej swojej mocy przeprasza. Zachwiałam się, ale chłopak, na oko w moim wieku, chwycił mnie przytulił dom siebie i szepną: jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał? Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać? Kim by chciały być?
Chłopak o nieziemskich oczach zwrócił na siebie moją uwagę. Wstaliśmy, ponieważ wcześniej klęczeliśmy, i zaprowadził mnie w stronę parkingu. Wskazałam mu mój samochód i zawiózł mnie, najprawdopodobniej, do swojego mieszkania. Tam dał mi jakąś swoją koszulkę i pokazał gdzie będę spała. W brew pozorom szybko zasnęłam.
Obudziłam się i nie wiedziałam gdzie jestem. Wszystko sobie przypomniałam. Mimo moich starań łzy poleciały mi po policzkach. Akurat kiedy chłopak wszedł do środka. Przyniósł mi śniadanie, usiadł koło mnie i znów zaczął pocieszać. Podziękowałam za gościnę. Już chciałam się zbierać, lecz on mi nie pozwolił. Po prostu powiedział nie i kazał usiąść.
- Nie pozwolę ci odejść w tym stanie. Nie po to całą noc się zamartwiałem, co się stało, że taka piękna dziewczyna chciała popełnić samobójstwo - klęknął przede mną - może zechcesz mi powiedzieć?
I nie wiem czemu, ale to zrobiłam. Łzy się ze mnie lały jak z procy. Chłopak usiadł przy mnie i po prostu mnie przytulił.
- Dzię...dzię...dziękuje. Ale nawet... nie wiem... jak masz na imię - powiedziałam przez szloch.
- Mathew, ale wszyscy mówią na mnie Matt, a ty ślicznotko?
- Anabell, ale przyjaciele mówią na mnie Bella. - zaczęliśmy naszą konserwacje. Szybko nam to zleciało. W pewnym momencie mnie zemdliło. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chłopak trzymał moje włosy. Po skończeniu przemyłam buzię wodą i z przerażeniem spojrzałam na Matta.
- To na pewno jakieś zatrucie. - powiedziałam szybko i uciekłam do pokoju, który wcześniej wskazał mi... można powiedzieć przyjaciel. Zrobił dla mnie tak dużo w tak krótkim czasie. Padłam na łóżko i zasnęłam.
Gdy światło zaświeciło od razu poczułam mdłości i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Szatyn stał przy drzwiach i oznajmił mi, że dzisiaj jedziemy do szpitala. Jak się później okazało... jestem w ciąży.
Cała roztrzęsiona razem z przyjacielem ruszyliśmy do jego domu.
Po tych jakże dziewięciu miesiącach urodził mi się synek. Był strasznie podobny do Harrego, ale może nie tak do końca z matki też coś ma. Razem z Mattem jesteśmy parą. Wszyscy wiedzą, że ja z Harrym to już przeszłość. Moja matka nie była zbytnio zapalona do tego pomysłu. Razem z moim teraźniejszym chłopakiem udaliśmy się do Francji w szóstym miesiącu ciąży. Była strasznie szczęśliwa, że będzie miała wnuka. Jak się okazało Mathew też jest francuzem. Dlatego wszyscy bez problemu się dogadaliśmy. To znaczy, ja jestem w połowie francuską, a w połowie włoszką, ale trudno.
Przypominam sobie te wszystkie chwile. Kiedy, teraz, mój mąż wyznał, że się we mnie zakochał. To było cudowne. Po roku naszej znajomości postanowiliśmy się pobrać i przedstawiać mojego synka Dylana jako też jego. Oczywiście nasze dzieci, a szczególnie jedno się musiało dowiedzieć. Ale nigdy nie wyjawiłam kto jest prawdziwym ojcem. Zgodził się ze mną. Kocha mnie i stwierdził, że ten kto mnie tak porzucił nie m prawa chodzić po tej ziemi. Moi rodzice jedynie wiedzą kto jest prawdziwym ojcem. Reszcie rodziny nie miałam zamiaru mówić. Gdy nasz synek miał już roczek, urodziła nam się prześliczna córeczka. Teraz mam dwadzieścia trzy lata i dwójkę wspaniałych dzieci. Oraz męża, którego kocham nad życie. Spakowałam wszystko do pracy. Chciałam już wychodzić, zabrałam klucze, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Właśnie obok mnie stał...
- Cześć.
___________________________________________________________________
Podobało się?
wtorek, 21 sierpnia 2012
Prolog
Życie może być cudowne, gdy tylko się o to zadba. Nazywam się Anabell Certis mam 34 lata. Moje życie jest idealne. Mam dwójkę dzieci, męża, który mnie kocha nad życie. A do tego jeszcze praca, w której robię to co kocham - jestem menadżerką nowo rodzących się modelek, jako, że kiedyś byłam najlepsza z nich.
To wszystko ulega zmianie, gdy ukochany z przeszłości powraca odzyskać najważniejszą rzecz, którą stracił dawno temu.
To wszystko ulega zmianie, gdy ukochany z przeszłości powraca odzyskać najważniejszą rzecz, którą stracił dawno temu.
Bohaterowie
Anabell (Bella) Certis - 34 lata.
Mathew (Matt) Certis - 36 lat
Hanna Certis - 15 lat
Dylan Certis - 16 lat
od lewej.: Liam Payne (35l.) Louis Tomlinson (36l.) Zayn Malik (36 l.) Niall Horan (36l.) Harry Styles (35 l.)
___________________________________________________________________
Welcome! hej, cześć i czołem to jest trochę inne opowiadanie, na jego potrzeby troszkę pozmieniałam ;PP Mam nadzieję, że moja historia się wam spodoba i jeśli dotychczas tak proszę w ankiecie "Będę czytać" kliknąć odpowiedź "tak" z góry dziękuje :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)